Lęk, perfekcjonizm i brak pewności siebie to narzędzia za pomocą których wewnętrzny krytyk powstrzymuje Cię przed zmianami. Co zrobić, gdy chcesz sięgnąć po nowe, a on stawia opór?
Już trochę znałam mechanizmy podświadomości, więc myślałam: „Pójdzie łatwo. Pomedytuję i wymyślę, co ja właściwie chcę teraz robić zawodowo”.
Byłam w momencie, w którym uświadomiłam sobie, że moja dotychczasowa ścieżka zawodowa – kierowanie dużą firmą w branży telekomunikacyjnej, już mi nie odpowiadała. Nauczyłam się bardzo wiele, osiągnęłam to, co mogłam osiągnąć i uderzyłam głową w sufit. Co dalej?
Droga zasłonięta mgłą
Pomysł był prosty: skoro mam potrzebę zmiany, potrzebuję pomedytować nad tym, jak chcę by dalej wyglądało moje życie i praca. Beztrosko usiadałam do pierwszej medytacji w tej intencji. Nagle pustka – nicość – NIC. Siedzę i niby nic się nie dzieje, ale w moim ciele narasta napięcie. Czuję pustkę, ale to nie jest ta pustka medytacji, gdy myśli zwalniają, a ja rozluźniam się w bieżącej chwili. To pustka przerażenia.
Nie rozumiałam, o co chodzi. Przecież moja dusza wiedziała, do czego mam dążyć. Włosy na skórze mojej Dzikiej Kobiety stawały dęba – Ona też wiedziała. Wszystkie przyjaciółki już od dawna widziały mnie robiącą właśnie TO. A ja siedziałam za zasłoną dymną. Nie trafiało do mnie, co życzliwe mi osoby do mnie mówiły od dawna. Złościłam się na nie, że dają mi proste recepty, choć dla mnie te zalecenia wydają się niewykonalne. Nie widziałam mojej drogi rozciągającej się przede mną najpierw wąską ścieżką, a potem szerokim traktem.
Tak właśnie było z przejściem na profesjonalne pomaganie ludziom, jako terapeutka i trenerka rozwoju osobistego. Wiedziałam, że coś w tym kierunku chcę robić, ale co konkretnie? Co to właściwie miało być? Wszyscy wokół mówili mi: „Rób coś z końmi. Te spotkania w stajni z Tobą i końmi są niesamowite! Zawsze pojawiają się zaskakujące wglądy na temat życia, schematów, odradza się moc i chęć działania…”.
A ja siedziałam w miejscu, medytowałam i… bałam się. Bałam się kilku rzeczy i dopiero gdy spojrzałam im w oczy, zaczęłam je powoli rozbrajać. Jedną po drugiej, wszystkie po kolei.
Wejdź w emocję, która Cię blokuje i wytrwaj w niej
Po pierwsze uświadomiłam sobie mój prawdziwy stan emocjonalny. Pod pozorem luzu i wiary w to, że „pójdzie łatwo” krył się lęk. Lęk przed tym, że nie pójdzie łatwo. To on tworzył wokół mnie zasłonę dymną, paraliżował mnie.
Znałam kilka strategii radzenia sobie z lękiem. Wcześniej paliłam, piłam albo uciekałam przed nim w myślenie. Tym razem postanowiłam w nim wytrwać. Nie blokowałam go, ale też starałam się nie nakręcać.
Pozwoliłam swojemu ciału czuć, jak to jest się bać. Rozglądałam się po pokoju, w którym byłam bezpieczna i bałam się. Trwało to kilka sesji. W końcu poczułam olbrzymią falę gorąca, jakbym dostała masę energii, albo wyzwoliła ją gdzieś z siebie. Coś się we mnie rozluźniło. Mogłam pójść dalej.
Rozpoznaj blokującą myśl i spójrz jej w oczy
Mgła opadła, ale nie pokazało się to, na co czekałam: wizja wymarzonej pracy. Pojawił się za to ktoś inny: mój wewnętrzny krytyk. Usłyszałam, jak mówi do mnie: „To, co robisz w stajni z końmi, te zabaweczki, chodzenie dookoła po padoku, jest śmieszne. Na koniach się jeździ, a nie spaceruje z nimi”.
Krytyk podsuwał mi wizję śmieszności. „Jak sądzisz, co pomyślą o Tobie ci wszyscy prawdziwi jeźdźcy, gdy zobaczą cię stojącą z koniem i tymi zabawkami? To im się wyda śmieszne. Będą się z Ciebie śmiali”.
Pod wpływem tego spotkania ciepło popłynęło przez moje ciało i przelało się przeze mnie wiele emocji – lęk, smutek, ogromna złość, aż w końcu poczułam do siebie współczucie. Zaczęły mi się przypominać wcześniejsze chwile, gdy bałam się ośmieszenia. Ubierałam maski, udawałam kogoś kim nie byłam.
Przypomniałam sobie co słyszałam, gdy płakałam jako mała dziewczynka: „Zaraz weźmiemy stół, przyniesiemy go tu na pole, postawimy Cię na nim i cała wieś zobaczy jak beczysz”. Kiedyś usłyszane, teraz pojawiło się jako moja uwewnętrzniona „prawda”, gdy chciałam w nowy sposób wyrazić swoją autentyczność. Pomyślałam: „Dość”. Poczułam siłę, żeby się z tym zdaniem rozprawić. Żeby pójść dalej, musiałam to zdanie zostawić za sobą. Dotarło do mnie, że jeżeli tego nie zrobię, będzie mnie ciągle sabotować w mojej nowej pracy.
Czy wystarczyło wówczas to sobie uświadomić? Nie, potrzebowałam z tym gruntownie popracować. Zrobiłam to podczas jednej z sesji terapeutycznych, bo w tamtym okresie byłam w terapii.
Odpuść sobie końcowy efekt i skoncentruj się na najbliższym kroku
Gdy już pozwoliłam sobie myśleć, że wizje mojej przyszłej ścieżki zawodowej krążą wokół pracy terapeutycznej z końmi, pojawiła się masa pytań i nowych wątpliwości. Jak to w ogóle nazwać? Co to jest, co ja chcę robić? To niemożliwie, by utrzymać się z „chodzenia z końmi”. Kto będzie chciał przyjść na taką terapię? – myślałam.
Nagle przyszło do mnie olśnienie – zatrzymuje mnie perfekcyjna wizja celu. Zamiast pójść dalej stawiam przed sobą ogromne wymagania: to wszystko musi być przemyślane, opisane, spójne, gotowe, powinnam mieć gotową stronę internetową, fanpage, itp., itd. Ale jak mam to opracować do takiego poziomu, jeśli nie zacznę tego robić?
Włączył mi się perfekcjonizm, który też miał powstrzymać mnie przed zrobieniem pierwszego kroku. Coś mówiło mi, że aby mieć prawo zająć się taką pracą, muszę już wszystko wiedzieć! Muszę mieć opanowaną teorię i praktykę, a najlepiej jeszcze mieć jakiś certyfikat. Ale przecież jestem na początku drogi, nie mogę tego wszystkiego mieć od razu! Postanowiłam odpuścić myśl o efekcie końcowym i skupić się na następnym kroku. Małym kroku. Jaki to może by krok?
Zastanów się, jakie twoje potrzeby zaspokaja twój krytyk
To utknięcie za zasłoną dymną było tak uciążliwe, że postanowiłam zadać sobie jeszcze jedno pytanie: Po co mi to siedzenie w miejscu? Co zyskuję zatrzymując się w tym stanie? Jaką potrzebę zaspokajam w ten sposób?
Odpowiedzi przyszły zaskakująco szybko: potrzebujesz nad sobą popracować, aby otworzyć się na sukces i uwierzyć w to, że jesteś w stanie zbudować świetnie prosperującą firmę rozwojową.
Wsłuchaj się w swój krytyczny głos i pracuj z kolejnymi pojawiającymi się przekonaniami. Poza tym popracuj nad tym, co chcesz robić. Zbadaj to, dowiedz się więcej o tym, co się dzieje z ludźmi podczas spotkań rozwojowych z końmi. Opracuj tę metodę zarówno praktycznie, jak i teoretycznie.
Aby zaspokoić potrzebę poznania metody, którą chciałam pracować, zaczęłam zapraszać znajomych na sesje z końmi. Po każdym spotkaniu zadawałam im mnóstwo pytań, których celem było zgłębienie procesu. Otrzymałam ogromną ilość niezwykle cennych informacji, które pomogły mi skonceptualizować to, co proponuję ludziom.
Nie potrzebowałam niczego wymyślać, prowadząc kolejne sesje rozwojowe z końmi i stawałam się terapeutką po drodze. Potem poszłam na kurs pracy rozwojowej z końmi trenerami i dziś jestem dyplomowaną facylitatorką Horse Assisted Education. Udało się.
Dwojaka droga
To był pierwszy raz, gdy wyruszyłam po przygodę równolegle w dwóch światach. W rzeczywistości – po nową pracę, a wewnętrznie po nową jakość we mnie, oczyszczoną z krytycznych i niesłużących mi myśli. Tym samym połączyłam mój rozwój zawodowy z rozwojem wewnętrznym.
A tym małym krokiem, który zrobiłam, gdy już dotarło do mnie, że trzeba po prostu zrobić pierwszy krok, była moja własna sesja rozwojowa z koniem – moim ukochanym Dolarem. Tematem spotkania był lęk przed ośmieszeniem się 😉 Dziś już nie boję się śmieszności.