Lęk przed odrzuceniem
– Fuj, nie mogę na siebie patrzeć. – pomyślała Magda zerkając rano w lustro. Opuchnięte oczy, szara skóra, zmierzwione włosy, pryszcz na samym środku brody. – Ale jestem brzydka. – skarciła się. Gdzieś w środku czaił się już lęk przed odrzuceniem. Nie była go świadoma, czuła raczej obrzydzenie.
Było tak silne, że poczuła, jakby chciała zwymiotować. Trzeba coś z tym zrobić, przecież zaraz wychodzi do pracy. Dzisiaj prowadzi duże szkolenie – nie może tak wyglądać! Sprawnie nakłada kolejne warstwy makijażu: podkład, puder, cienie, szminka, ale… Coś jest jednak nie tak, jej odbicie w lustrze w ogóle się nie zmienia! Nawet pryszcza wciąż widać!
– To niemożliwe – myśli. Przecież ten korektor kosztował kilkaset złotych, to świetny kosmetyk! Wyciska jeszcze jedną porcję zielonkawej substancji, która powinna być w stanie zamaskować każdą niedoskonałość.
– Nie tym razem – słyszy.
Hmmm, to dziwne. Ten głos słychać tak mocno, jakby dobiegał z zewnątrz. Czuje, jak na czole pojawiają się jej drobinki potu. Ogarnia ją strach. Jak ona sobie poradzi dziś na tym szkoleniu? Wygląda okropnie, nawet elegancka bluzka, spodnie, szpilki i makijaż tego nie zmienią. A przecież to właśnie dziś ma się pierwszy raz spotkać na żywo ze Sławkiem, tym z którym korespondowała przez miesiąc. To mógłby być początek świetnej znajomości! Sławek już widział jej zdjęcia i pisał, że bardzo mu się podoba. Tyle, że na każdym z nich była „zrobiona”. Odpowiednie ujęcie, światło, makijaż i wygląda świetnie. A co gdy on zobaczy ją taką, jaką jest naprawdę? Nic z tego nie będzie! I co teraz?!
Spotkanie z Nią
Bliska płaczu spojrzała w lustro i zamarła. Nie było w nim jej odbicia.
– O mój Boże, już totalnie mi odbija, to początek choroby psychicznej! – pomyślała w panice i z całej siły zamknęła oczy. Przez chwilę trzymała je zaciśnięte bojąc się, co zobaczy gdy je otworzy. Siebie czy pustkę? W końcu odważyła się spojrzeć.
Z lustra patrzyła na nią inna kobieta. Jakby podobna, a jednak inna. – Kim jesteś? – zapytała Magda sama nie wierząc, że to robi.
– Jestem Lena. Mam tego wszystkiego dość – powiedziała kobieta w złości potrząsając rudą jak ogień głową.
– Ale ja nie rozumiem, jak to? – z niepewnością szepnęła Magda.
– Jestem tu zawsze, z tobą, jestem częścią ciebie, ale ty ciągle mnie krępujesz, nakładasz na mnie te wszystkie warstwy makijażu, poprawiasz mnie. Ciągle mówisz, że jestem brzydka, nie taka, nie siaka… Już nie mogę oddychać! – ruda dziewczyna kipiała od złości.
Magda zaczęła przypominać sobie, kto z jej znajomych może znać dobrego psychiatrę. Najpewniej zaraz będzie musiała po niego zadzwonić. Mimo absurdu sytuacji postanowiła pytać dalej.
– Nie znam cię, pierwszy raz cię widzę. Ty jesteś ze mną… zawsze?
– Tak, jestem. To mnie ciągle spychasz w odmęty podświadomości. To mnie się wypierasz i mnie odrzucasz! Jestem Twoją wewnętrzną kobietą. Chcę żyć, oddychać, kochać! – powiedziała z wyrzutem w głosie i wybuchła płaczem.
– Ja odrzucam Ciebie? Wypieram? Przecież to ja boję się, co Sławek o nas pomyśli – zaoponowała Magda. – To ja nieumalowana nie wychodzę nawet do sklepu, żeby nikt o nas źle nie pomyślał! To ja martwię się, co powie szef, co powiedzą rodzice, sąsiedzi… To ja boję się! To jest mój lęk przed odrzuceniem! Dlatego to wszystko, ten korektor, szminka, nie rozumiesz?! – wykrzyczała.
Dziewczyna w lustrze zawyła z bólu. Jej ciało zaczęło się nienaturalnie skręcać. – Już nie mam siły! Już nie mogę! Chcę na wolność! Chcę żyć! Chcę być widziana, kochana, chcę być sobą! – krzyczała.
Podróż
Nagle wszystko zawirowało. Magda ledwo złapała oddech, usłyszała bębny. Rytmiczny dźwięk dochodził z oddali. Coraz głośniej i głośniej. Dziewczyna w lustrze też je usłyszała. Po chwili pojawiły się też popiskiwania, śpiew, okrzyki kobiet. Było w nich coś magnetycznego, jakby wołały. Magda zamknęła oczy, żeby lepiej je usłyszeć. Były dzikie, nieposkromione. Poczuła intensywny zapach ziemi. Jakby nagle otwarły się jej wszystkie szczeliny, dziuple w drzewach, rowy i jaskinie. To był dźwięk pra-Matki.
Otworzyła oczy i zobaczyła dziewczynę z lustra naprzeciwko siebie w kręgu innych kobiet. Ostatnie promyki słońca zawisły na jej rudych włosach. Potem jej sylwetkę oświetlał tylko ogień z ogniska. Rytm bębnów przeszywał ich ciała, Magda odchyliła głowę, rozłożyła ręce, wzięła głęboki oddech.
Jej ciało odnalazło własny ruch. Zaczęła falować jak wąż, który elektryzował ją od stóp do głowy. Potem stopy zaczęły odrywać się od ziemi. Najpierw wolno, pląsając, potem coraz szybciej i szybciej. Tup, tup, tup. Piach wzbija się w powietrze, powietrze wypełnia pył. Magda skacze. Raz, dwa, trzy. Ziemia, niebo, ziemia, niebo. Magda staje się ruchem, skokiem, tupotem.
Widzi Lenę, dziewczynę z lustra w tańcu tuż obok. Spoglądają na siebie, ich oddech i ruch się zrównuje. Te oczy. Magda czuje, jak bardzo do niej tęskniła. Nareszcie są razem, połączone! Magda czuje pełnię, upada na ziemię, jej pot miesza się z drobinkami piasku. Potem wszystko cichnie. Jedyne co czuje to ciepły oddech ziemi, na której leży.
Powrót
Nagle otwiera oczy. Znowu znajduje się w łazience. Łagodnie czesze swoje kasztanowe włosy i jak zwykle zbiera je do tyłu, żeby zrobić kucyka. Jeden kosmyk włosów niesfornie wysuwa się spod gumki. Magdalena uśmiecha się do siebie, odkłada gumkę i potrząsa głową. Włosy rozsypują się wokół jej twarzy. W porannym słońcu wyglądają na rdzawo-rudawe.
Tak jest dobrze.
Magda sięga po różany błyszczyk, jej usta nabierają soczystego koloru. Myśli o Sławku. Ubiera się szybko i już ma wychodzić do pracy, ale wraca, staje przed lustrem i mówi: Kocham Cię! Jesteś piękna!