Zejście w głąb siebie
Kultury pierwotne
W kulturach pierwotnych zejście do jaskini jest częstym motywem znanym już od paleolitu. To wyprawa w głąb siebie po wizję, uzdrowienie, odpowiedzi i wgląd.
Praktyka ta ma wiele odmian. Osoba przechodząca taki rytuał wchodzi w odmienny stan świadomości, podróżuje między światami i kontaktuje się z przewodnikami i duchami przodków.
Rysunki naskalne zwierząt w jaskini Chevaux
Świat duchów i zwierzęta mocy
Schodząc do jaskini zstępuje w dół, w głąb Matki Ziemi, która go niesie i daje mu życie. Ściany w jaskiniach są jak cienki welon oddzielający nasz świat, od świata przodków.
Już z okresu paleolitu odnajdujemy dowody, że człowiek schodził do jaskiń po wizję. Najsłynniejsze malunki naskalne zwierząt, tworzone w głębi jaskiń przez kultury Oryniacką, Grawecką i Magdaleńską, pochodzą sprzed okresu pomiędzy trzydzieści a kilkanaście tysięcy lat temu i można je odnaleźć w wielu miejscach Europy. Do najbardziej znanych jaskiń należą Francuskie: Chevaux, Lascaux, Niaux, Trois-Frères, Rouffignac , Cougnac , Le Portel, czy też Altamira w Hiszpanii.
Przedstawione w nich malowidła zwierząt, to głównie sylwetki lwów jaskiniowych, niedźwiedzi i hien jaskiniowych, koni, żubrów, jeleni (również jeleni olbrzymich), reniferów, mamutów i nosorożców włochatych.
Bizony na sklepieniu jaskini Altamira (kopia)
Przepiękne malunki zwierząt ciągną się daleko w głąb jaskiń. Do miejsc, do których nie docierało światło dnia. Nie dość, ze w ciemności, malowane były często w trudno dostępnych miejscach, na przykład na sklepieniu jaskini. Nieraz, jak na przykład w Altamirze, wybierano miejsca, w których naturalne wypukłości skały uwydatniały kształty zwierząt sprawiając, że rysunki stawały się trójwymiarowe. Wygląd i pozycja zwierzęcia układa się zgodnie z naturalną nierównością skał, a migotliwe światło pochodni wprawiało je w ruch…
Dzisiaj możemy oglądać komnaty pokryte malunkami zwierząt, które najprawdopodobniej tak, jak wśród plemion indiańskich czy afrykańskich, niosły swoje przesłania, były zwierzętami i scenami mocy. W głębokich mrokach nielicznych jaskiń (np. Trois-Frères) spotykamy również szamańskie sylwetki o połączonych cechach ludzkich i zwierzęcych: pół-człowieka, pół-bizona, oraz „Rogatego boga” pół-człowieka, pół-jelenia.
Kopia malunku „Rogatego Boga” z Trois-Frères
Zobacz też tutaj.
Nie wiemy kto mógł wchodzić tak głęboko i malować sylwetki zwierząt i ludzi. Może tylko szamani, a może każdy, kto pragnął doświadczyć głębokiego spotkania z samym sobą i mocą zwierząt – przewodników.
Paleolityczne Wenus
Na koniec dodam jeszcze, że z tego samego okresu, co malunki naskalne, znane są figurki „paleolitycznych Wenus”. Odnajdujemy je nie tylko w tych samych jaskiniach, ale również na innych stanowiskach z pozostałościami po kulturze Graweckiej i Magdaleńskiej.
Na zdjęciu figurka „Wenus” z Dolnych Vestonic (Moravy).
Poszukiwanie własnego rytmu
W głębi ziemi panuje ciemność i cisza. Zmysły nie są bodźcowane tak, jak na powierzchni. Dlatego naturalnie zaczynamy kierować je do wewnątrz. Długotrwałe przebywanie w takich warunkach ułatwia wejście w odmienny stan świadomości. Trans, w którym spotykamy się z naszymi myślami, projekcjami, emocjami i demonami, ale również z naszą wewnętrzną mądrością, której głos w innych warunkach często nie przebija się w tym tłoku do świadomości.
Zwalniamy, bo nie ma za czym gonić, a jeśli nadal za czymś gonimy, to tylko za własnymi projekcjami. Uczymy się wyczuwać rytm natury i odnajdujemy swój własny.
Zwierzęciem mocy symbolizującym zejście do jaskini po kontakt z własnym wnętrzem jest niedźwiedź, który kilka miesięcy w roku spędza w gawrze pogrążony w głębokim śnie.
Ashram w Indiach
Zejście do jaskini oznacza również konfrontacją z tym, co już nie służy, ale czego nie chcemy oddać, bo jeszcze jest nam drogie. Może to być spotkanie się ze swoim największym lękiem stojącym na drodze do naszego celu, ze swoją ciemną stroną, poczuciem bycia niegodnym osiągnięcia go. Ale cieniem może też być pokusa, obietnica bezpieczeństwa i wygody.
Przed moją pierwszą wyprawą do ashramu w Indiach jeden z moich znajomych, który był już na podobnym treningu do tego, na który się wybierałam, powiedział mi – „stracisz to, do czego jesteś najbardziej przywiązana„. Pamiętam jak przeszły mnie ciarki i ścisnął się żołądek. Przez moją głowę przeleciały myśli o osobach, sytuacjach i rzeczach, których nie chciałabym stracić… Ale nawet wtedy nie wyobrażałam sobie, że to mógłby być mój związek! Byliśmy razem już tyle lat, szczęśliwi. NIC nie mogło się zdarzyć! Ale zdarzyły się Indie…
Problem polegał na tym, że żadne z nas nie uświadamiało sobie, że w tej relacji zaplątaliśmy się w nasze stare schematy, które wcale nam nie służyły. Byliśmy szczęśliwi. Po prostu nie wiedzieliśmy, że tkwiąc w tych schematach nie ruszymy do przodu.
Dopiero w ashramie, pod czułym okiem naszych mistrzów, zaczęły wychodzić na światło dzienne właśnie te ograniczające, niesłużące aspekty naszych schematów. Okazało się, że by je zmienić, trzeba kopać aż do fundamentów. Zamek, który wydawał się tak trwały i solidny nagle zmienił się w piaskowy. Wystarczył wiatr, by go zmieść.
Dopiero z tego miejsca każde z nas mogło odbudować siebie na nowo.
Odwaga i siła
W „Gwiezdnych Wojnach” Yoda mówi do Anakina: „train yourself to let go” – ćwicz się, by umieć puszczać. Tłumaczy, że jeśli usilnie chcemy coś lub kogoś zatrzymać, to rodzi się lęk przed utratą, który może prowadzić do złości i smutku, jeśli utracimy. Dalej może przerodzić się w nienawiść i żal do świata za nasz los.